Opowiedz nam o swojej karierze?
Z wielką przyjemnością, ale przy dużym marnowaniu energii, długo pracowałam w największej holenderskiej firmie transportowej. Miałam dużo odpowiedzialności i doskonałą pensję. Pracowałam siedem dni w tygodniu, a nawet podczas urlopu kontynuowałam pracę, aż pewnego dnia obudziłam się i nie mogłam już nic zrobić. To, czego się bałam, stało się prawdą – miałam wypalenie zawodowe. Wypalenie, ostatecznie, było jedną z dobrych rzeczy, które mi się przytrafiły w życiu. Nauczyłam się lepiej wybierać dla siebie, chociaż to nadal jest duża pułapka. Nadal mam tendencję do stawiania siebie na ostatnim miejscu.
Pracuję od jakiegoś czasu w sprawach medycznych rządu (UWV). Co właściwie nikt na Instagramie nie wie, to fakt, że pracuję jako urzędnik państwowy. Trzy lata temu zaczęłam pracować 1 lub 2 dni w tygodniu w wspaniałym butiku modowym, i tam leży moja pasja. Kiedyś chodziłam do szkoły mody, ale życie potoczyło się inaczej. Dobrze jest znów podążać za sercem.
Opowiedz nam o małżeństwie i macierzyństwie?
Mój mąż i ja chodziliśmy razem do klasy w szkole podstawowej. Moje pierwsze wspomnienie o nim nie jest zbyt miłe. Rozpiął mój dżinsowy spódniczkę (którą moja mama uszyła na lekcjach szycia), tak że stałam na podwórku szkolnym w majtkach. Chwilę później, gdy byliśmy w pubie, nastąpiło to kliknięcie i zaloty.
Zaszłam w ciążę i byliśmy zachwyceni, aż do momentu, gdy nie czułam już życia w moim brzuchu przez osiem miesięcy ciąży. Kiedy przyjechaliśmy do szpitala, powiedziano nam, że nasze dziecko już nie żyje. Następnego dnia, kiedy miałam urodzić, ginekolog odesłał nas do domu (z zamiarem, abyśmy to zaakceptowali). To był najgorszy dzień w naszym życiu.
Po urodzeniu dziecka nadal było ono położone na moim brzuchu, co było trudnym wyborem, ale potem okazało się najlepszym wyborem, aby zaakceptować smutną rzeczywistość. Ten sam ginekolog był obecny przy narodzinach moich pozostałych dwojga dzieci. Kiedy zaszłam w ciążę z naszą córką, zdecydowaliśmy, że nie będziemy mieć więcej dzieci. Potem niespodziewanie znów zaszłam w ciążę i urodziłam zdrowego syna. Z powodu utraty naszego pierwszego dziecka zawsze byłam i nadal jestem nadopiekuńczą matką, co jest dość (bardzo) trudne dla moich dzieci. Myślę, że nie rozumieją, dlaczego tak jestem, dopóki sami nie będą mieli dzieci.
Mój najmłodszy opuścił dom w czerwcu zeszłego roku, a teraz jesteśmy tylko ja i mój mąż. Najtrudniejszą rzeczą dla mnie jest utrata kontroli nad moimi dziećmi, a może jeszcze trudniejsze jest znalezienie nowego życia z partnerem po wyprowadzce dzieci z domu. Mój mąż jest moją opoką i bardzo się kochamy, więc myślę, że poradzimy sobie razem.